Kingdom - Hemeltraan [2010]



W końcu po dość długim oczekiwaniu związanym z mocnym opóźnieniem powraca z nowym materiałem belgijska formacja Kingdom. Nie ukrywam, że jest to najbardziej oczekiwany album mający ukazać się w tym roku, przebijający nawet Eve Ufomammut`s pod tym względem. Znając już od dość dawna klip do jednego z utworów zna nowej płycie zacierałem ręce by móc posłuchać całego materiału. Wreszcie sztuka ta mi się udała i jestem świeżo po przesłuchaniu materiału. Pierwsze pytanie które nasunęło mi się na myśl to dlaczego tak krótko??? Pół godziny to trochę za mało jak na moje wymagania, biorąc pod uwagę długi czas od poprzedniego dema Kingdom. Nowe oblicze zespołu jest zdecydowanie bardziej drone`owe, stonowane mimo wszystko. Już pierwszy utwór wprowadza nas w trans, paraliżuje i w niesamowity sposób przyciąga. Dziewięć minut atmosferycznego szeptu podnosi poziom apetytu na kolejne utwory. Kolejny kawałek to dobrze już znany od jakiegoś czasu utwór Ruina Where Men Go to Die. Kawałek choć krótki, to szalenie intensywny w swym przekazie. Pesymistyczny oraz nihilistyczny zastrzyk zwątpienia w najlepszej z możliwych form. Instrumentalne bolero trwające cztery minuty powala słuchaczy wzbudzając fale dreszczy, przebiegających po plecach kaskadami przyjemnych pocałunków.
Po tym utworze następuje chwila odprężenia w ambientowo drone`owej otoczce. Może ciut zbyt długiej, lecz chwilę później budzimy się ze snu, bo o to za pomocą swej kolosalnej formy wybudza nas kolejny kawałek. Potężnie na samym początku przy wtórze obłąkańczego wokalu po chwili ukazuje bardziej klasyczne oblicze Kingdom. Za środkową część numeru właśnie kocham ten zespół! Ten śpiew...to trzeba samemu posłuchać, euforii z obcowania z materiałem nie jestem w stanie opisać. By pokazać pełnię doskonałości potrzeba trochę innego medium by w pełnej krasie pokazać klasę jaką prezentuje Kingdom na tym albumie. Na usta ciśnie się cytat z pewnego filmu:"Pięknie, jak tu pięknie.Nie mogę tego opisać....trzeba było wysłać tu poetę...". Ostatni kawałek to znów wyciszenie, które stopniowo przekształca się klarowną melodię, by w ostatnich minutach swego istnienia nabrać bardziej klarownej postaci i eksplodować z siłą tysiąca megaton! I to już niestety koniec albumu.
Podsumowując jestem w pełni usatysfakcjonowany długo oczekiwanym krążkiem z małym jednak zastrzeżeniem co do jego trwania.
Absolutna rekomendacja!

Tracklist:
01. Altema 8:40
02. Ruina Where Men Go to Die 4:24
03. A Quiet 7:27
04. Rivers Rage 5:21
05. Elude 6:48

Myspace

Kingdom - Hemeltraan download

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pobudzony apetytem dema zacierałem ręce w oczekiwaniu na Hemeltraan. Moje nadzieje nie pokryły się niestety z treścią wydawnictwa. Płyta jak wiele innych. Jak dla mnie mało spójna i mało emocjonalna. Jako że panowie z Amenra są wg mnie twórcami szczytowych osiągnięć gatunku, wielki szacun za całokształt sztuki przez nich uprawianej.

Prześlij komentarz